Pewne rzeczy są w życiu powtarzalne. Pory roku, rytm dnia, rytuały, następstwa wyborów, których dokonujemy w podobny sposób.
A jednak życie nigdy nie pachnie tak samo.
Zmienia się gęstość powietrza, w którym zawieszamy niechciane myśli. Moje ostatnio niebezpiecznie zgęstniało, boję się, że wkrótce stracę ostatni przepis na to, jak - mimo wszystko - oddychać.
Zmienia się kształt nieba, na którym resztkami nadziei szuka się choćby maleńkiej, zakurzonej gwiazdy. By było jeszcze w co wierzyć.
Zmienia się częstotliwość uśmiechów, którym coraz rzadziej zdarza się w pełni szczerze pojawiać. Na to jest stanowczo za wcześnie.
Zmienia się percepcja świata. Świat, w którym jestem, mocno się ochłodził, opustoszał.
A jednak to ciągle jest moje życie. I choćby nie wiem, jak trudno było w nim żyć, ono przecież trwa.
I pozostaje tylko posklejać ze sobą resztki tego maleńkiego, rozbitego świata.