poniedziałek, 5 stycznia 2015

Cichodobrze

Zawijam się w czas. Niczym w najczulszy kokon.
Jest mi cichodobrze. I szeptem usiłuję namówić chwilę, by nieco się u mnie zasiedziała. By potrwała kilka chwil, ukradkiem zapadając się między puchate poduszki.
Rozczesuję chmury rozciągnięte na moim niebie niczym skrzydła. Duże, bezpieczne, zwyczajnie dobre.
Zamykam oczy zawsze wtedy, gdy przez aorty przepływa smużka radości. Gdy płatki śniegu układają się tylko dla mnie w miękki wzór.
W przytulnym kąciku, za ostatnim ostrym zakrętem, gdzieś między ziarenkami kawy a utkanymi naprędce słowami, jestem. Po prostu jestem.
Trwam.