Przeciągnąć leniwie myśli z lewej do prawej. Rozłożyć je w tęczę, ukradkiem ponawlekać na słowa. Szeptem zaklęte w tajemnice.
Narysować sobie dzień w dowolnie wybranym kolorze. Może być nawet nieco krzywo. Bez szablonów i pytań, czy jest jak należy. Dzień niepodobny do niczego.
Zachłannie spijać z cudzych słów to, co jasne i czyste. Co sprawia, że czas ukradkiem nabiera smaku dojrzałych malin w środku lata.
Przytulić się do ciszy. Głaskać rzeczywistość pod włos. Choć przez chwilę poczuć, jak to jest nie musieć.