Gdyby stężenie głupoty na metr kwadratowy było mierzalne, w niektórych miejscach najpewniej zabrakłoby skali.
I im częściej trzeba się stykać z takim zjawiskiem, tym częściej zaczyna się wpadać w ton 'wszystko mi jedno'. Bo ile razy można szukać sensu w absurdach? I jak w ogóle z nimi dyskutować?
Potykam się co rusz o słowa, których nie sposób przyjąć. O pomysły zaczerpnięte z niedopowiedzianych historii, o całe stosy cudzych 'wydaje-mi-się'.
A mnie się już nic nie wydaje. Ja mam już pewność.
I im częściej trzeba się stykać z takim zjawiskiem, tym częściej zaczyna się wpadać w ton 'wszystko mi jedno'. Bo ile razy można szukać sensu w absurdach? I jak w ogóle z nimi dyskutować?
Potykam się co rusz o słowa, których nie sposób przyjąć. O pomysły zaczerpnięte z niedopowiedzianych historii, o całe stosy cudzych 'wydaje-mi-się'.
A mnie się już nic nie wydaje. Ja mam już pewność.