Trzy dni temu mój brat przegrał kilunastomiesięczną walkę z białaczką.
Mój kochany, starszy, niezwykle dzielny brat. Tak pokorny, że nie skarżył się do samego końca - nawet wtedy, gdy całe ciało wymykało się spod jego kontroli.
A ja znowu zanurzam się w pustkę po kimś, kto zawsze miał być tuż obok. Kto był blisko nawet wtedy, gdy cały świat pędził gdzieś w przeciwną stronę.
Chwilami myślę, że najprościej byłoby oszaleć. Uciec od świata, ludzi, oczekiwań i pytań, na które jeszcze długo nie znajdę odpowiedzi. Ale nawet to nie jest takie proste.
Może kiedyś uda mi się choć trochę zrozumieć, dlaczego musiałam pożegnać już dwóch braci i dlaczego życie bywa tak bardzo okrutne, że można się zachłysnąć własnym strachem.
Dziś rozpaczliwie szukam ukojenia.
Gdziekolwiek teraz jesteś, dziękuję Ci.