Pachnie prawdziwą, białośnieżną zimą.
I nawet na co dzień - po dokładniejszym przyjrzeniu - też jest już całkiem zimowo: spotyka się bałwany, królowe śniegu i sztywne ponad miarę sople lodu.
Sypie wokół ostrymi słowami, ciężkimi od chłodu spojrzeniami, tworzą się wszędzie zaspy bzdur.
A wątki są zbyt suche, zupełnie nie chcą skleić się w rozmowę.
I wcale nie potrzeba białego puchu za oknem, by poczuć chłód.
Ani mrozu, by stężało powietrze.