Kiedy Mała Dziewczynka spotyka na swej drodze kolejną baśń o Życiu, wyjmuje z niej to, co najpiękniejsze, wplata we włosy i z ufną ciekawością idzie dalej przez świat.
Kiedy Dziewczynka próbuje dotknąć choćby najniżej zawieszonej, najmniejszej z gwiazd, dostrzega, że to dystans czyni gwiazdy pięknymi. Na odległość oddechu cała kosmiczna magia pryska w jednej chwili.
Kiedy Duża Dziewczynka zasiewa ziarna własnej bajki na przykurzonym od snów parapecie, jeszcze nie wie, że kiełkują leniwie i trochę od niechcenia. A niektóre wcale nie budzą się do życia. Odkryje to wkrótce potem.
Kiedy Dziewczyna skleja potłuczone odłamki swoich marzeń na powrót w całość, najbardziej zbliżoną do tego, czym były chwilę wcześniej, nie zastanawia się nawet, dlaczego były tak kruche i nietrwałe.
Kiedy dzisiaj uchylam Życiu kotarę utkaną z rzęs, wiem, że nawet prozaiczna codzienna baśń buduje się z tego, co właśnie trzymam w dłoniach i w sercu. I nie zaczeka na odległe, nieznane nikomu później. Później już za moment stanie się zaklętym w przeszłość kiedyś.
środa, 28 maja 2014
niedziela, 11 maja 2014
W swoim czasie
Pachnie deszczem, który jeszcze nie spadł. Wisi między ciężkimi fałdami chmur i czeka na najwłaściwszy moment. Może zmyje te wszechobecne znaki zapytania, które kiełkują coraz częściej i szybciej - jak przystało na wiosnę.
Wybrałam sobie miejsce na ziemi, gdzie powolutku buduję własną twierdzę. Czasem myślę sobie, że to jednak ono wybrało mnie. Kto zdecydował pierwszy - nie wiem.
I nagle okazuje się, że świat bywa przejrzysty tam, gdzie nigdy dotąd nie spodziewałam się go w ogóle dostrzec. Że wiele zawikłanych spraw można dotknąć inaczej. Prosto. Bez przydługich wstępów i przygotowań.
Zmieniam się z każdym zmierzchem. Przestaje mi zależeć na rzeczach, które pozornie były ważne. Zamiast nich próbuję oddychać spokojniej i głębiej. Jakbym na nowo odkrywała, że do nieba można się czasem przytulić.
Śmieszą mnie sprawy, dla których kiedyś chciało mi się zarywać gęste od czerni noce i ze zmartwioną miną rysować między gwiazdami kolejny misterny plan nie do zrealizowania. Dzisiaj w ogóle mnie nie poruszają.
Dobrnęłam do chwili, w której potrafię usiąść na skrawku chwili i z namysłem przyjrzeć się sobie. Bez oceniania, bez oczekiwań, bez szablonów do których nie sposób się wpasować.
Przyjrzeć, dostrzec to, czego dotąd nie udało się wypatrzeć i uznać, że dzisiaj wiem trochę bardziej niż wczoraj, jaka jestem.
A jutro dowiem się czegoś, na co dzisiaj jest jeszcze za wcześnie.
Wybrałam sobie miejsce na ziemi, gdzie powolutku buduję własną twierdzę. Czasem myślę sobie, że to jednak ono wybrało mnie. Kto zdecydował pierwszy - nie wiem.
I nagle okazuje się, że świat bywa przejrzysty tam, gdzie nigdy dotąd nie spodziewałam się go w ogóle dostrzec. Że wiele zawikłanych spraw można dotknąć inaczej. Prosto. Bez przydługich wstępów i przygotowań.
Zmieniam się z każdym zmierzchem. Przestaje mi zależeć na rzeczach, które pozornie były ważne. Zamiast nich próbuję oddychać spokojniej i głębiej. Jakbym na nowo odkrywała, że do nieba można się czasem przytulić.
Śmieszą mnie sprawy, dla których kiedyś chciało mi się zarywać gęste od czerni noce i ze zmartwioną miną rysować między gwiazdami kolejny misterny plan nie do zrealizowania. Dzisiaj w ogóle mnie nie poruszają.
Dobrnęłam do chwili, w której potrafię usiąść na skrawku chwili i z namysłem przyjrzeć się sobie. Bez oceniania, bez oczekiwań, bez szablonów do których nie sposób się wpasować.
Przyjrzeć, dostrzec to, czego dotąd nie udało się wypatrzeć i uznać, że dzisiaj wiem trochę bardziej niż wczoraj, jaka jestem.
A jutro dowiem się czegoś, na co dzisiaj jest jeszcze za wcześnie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)