Kiedy Mała Dziewczynka spotyka na swej drodze kolejną baśń o Życiu, wyjmuje z niej to, co najpiękniejsze, wplata we włosy i z ufną ciekawością idzie dalej przez świat.
Kiedy Dziewczynka próbuje dotknąć choćby najniżej zawieszonej, najmniejszej z gwiazd, dostrzega, że to dystans czyni gwiazdy pięknymi. Na odległość oddechu cała kosmiczna magia pryska w jednej chwili.
Kiedy Duża Dziewczynka zasiewa ziarna własnej bajki na przykurzonym od snów parapecie, jeszcze nie wie, że kiełkują leniwie i trochę od niechcenia. A niektóre wcale nie budzą się do życia. Odkryje to wkrótce potem.
Kiedy Dziewczyna skleja potłuczone odłamki swoich marzeń na powrót w całość, najbardziej zbliżoną do tego, czym były chwilę wcześniej, nie zastanawia się nawet, dlaczego były tak kruche i nietrwałe.
Kiedy dzisiaj uchylam Życiu kotarę utkaną z rzęs, wiem, że nawet prozaiczna codzienna baśń buduje się z tego, co właśnie trzymam w dłoniach i w sercu. I nie zaczeka na odległe, nieznane nikomu później. Później już za moment stanie się zaklętym w przeszłość kiedyś.