Plany potrafią się rozpuszczać. Zupełnie jak przypadkowy okruch cukru, który mimochodem wpadł do gorącej kawy. I nikt nie zauważy, że nie ma po nim śladu.
A więcej naprawdę oznacza mniej. Czasami dużo znaczy dokładnie tyle samo, co nic. Pełnia przeplata się z próżnią. Uśmiech posypuje się łzami.
I kiedy dotyka się skraju ciszy, chciałoby się zachłysnąć każdą niepotrzebną myślą. By więcej nie wracała.
A na końcu drogi czeka tylko pokruszony, byle jak ułożony sen. Niecierpliwy jak dłoń ubrana w lęk.