Ogarnianie pustki na nowo przypomina zlanie się tej starej pustki z obecną, przez co ciąży dwa razy bardziej.
Szaro, smutno, zimno - a najbardziej w myślach.
sobota, 30 czerwca 2018
piątek, 29 czerwca 2018
Sens
Pamiętam, jak kilka tygodni temu modliłam się ze łzami w oczach. Dziękowałam za coś - a właściwie za kogoś - kto przewyższał wszystko to, o czym do tej pory ośmielałam sobie po cichutku marzyć.
Kto był dokładnie taki, jakiego chciałabym mieć przy sobie. W sam raz.
Teraz znowu modlę się ze łzami w oczach. I z potężnym pytajnikiem, bo nie rozumiem, dlaczego tak szybko Wszystko zamieniło się w Nic.
Nie rozumiem. Nie wiem, na czym polegać miała ta lekcja, choć pewnie naznaczy mnie na długi czas.
Chcę wierzyć, że wszystko ma swój sens. Może ja nie jestem jeszcze gotowa, by go pojąć.
Może nadal słaba ze mnie uczennica.
Kto był dokładnie taki, jakiego chciałabym mieć przy sobie. W sam raz.
Teraz znowu modlę się ze łzami w oczach. I z potężnym pytajnikiem, bo nie rozumiem, dlaczego tak szybko Wszystko zamieniło się w Nic.
Nie rozumiem. Nie wiem, na czym polegać miała ta lekcja, choć pewnie naznaczy mnie na długi czas.
Chcę wierzyć, że wszystko ma swój sens. Może ja nie jestem jeszcze gotowa, by go pojąć.
Może nadal słaba ze mnie uczennica.
wtorek, 26 czerwca 2018
W normie
Zapomniałam, że zderzenie ze ścianą boli aż tak bardzo.
Inaczej nigdy nie dopuściłabym do sytuacji, w której musiałam sobie o tym przypomnieć. Aż chce się wyć.
Zeszłam na ziemię, choć z kolejną porcją blizn na sercu. Świat wrócił do swojej gorzkiej, wyjątkowo zimnej normy.
Między kolejnymi łzami dziwię się tylko, jak mogłam uwierzyć, że kiedykolwiek będzie inaczej.
Inaczej nigdy nie dopuściłabym do sytuacji, w której musiałam sobie o tym przypomnieć. Aż chce się wyć.
Zeszłam na ziemię, choć z kolejną porcją blizn na sercu. Świat wrócił do swojej gorzkiej, wyjątkowo zimnej normy.
Między kolejnymi łzami dziwię się tylko, jak mogłam uwierzyć, że kiedykolwiek będzie inaczej.
wtorek, 12 czerwca 2018
Lekcja o Niczym
Nieopatrznie odkryłam, że tym, co po raz kolejny wyszło mi doskonale, to budowanie z kimś ściany ze złudzeń. Ściany, w którą można co najwyżej uderzyć twarzą z całych sił. I ze złudzeń zostaje już tylko popiół i dym.
I kiedy podskórnie można już poczuć, że po raz kolejny wygrało się w tej dziwnej loterii wielkie Nic, ostatkami sił zaciska się dłonie na resztkach nadziei, bo może jeszcze nie wszystko stracone. Bo może nie wszystko jest takim, na jakie wygląda.
A później wraca się do dobrze znanej pustki, po raz tysięczny wnika się myślami w próżnię i można odkryć, że jest jeszcze zimniejsza niż wcześniej. Że wszystkie strącone na wietrze marzenia kostnieją. Że noce paraliżują swoją gęstą ciemnością.
Że lekcja rozczarowania - nawet, gdy powtarzana kolejny raz - znowu smakuje wyjątkowo gorzko.
I kiedy podskórnie można już poczuć, że po raz kolejny wygrało się w tej dziwnej loterii wielkie Nic, ostatkami sił zaciska się dłonie na resztkach nadziei, bo może jeszcze nie wszystko stracone. Bo może nie wszystko jest takim, na jakie wygląda.
A później wraca się do dobrze znanej pustki, po raz tysięczny wnika się myślami w próżnię i można odkryć, że jest jeszcze zimniejsza niż wcześniej. Że wszystkie strącone na wietrze marzenia kostnieją. Że noce paraliżują swoją gęstą ciemnością.
Że lekcja rozczarowania - nawet, gdy powtarzana kolejny raz - znowu smakuje wyjątkowo gorzko.
Subskrybuj:
Posty (Atom)