Jakie to smutne, gdy odkrywa się, że bez względu na to, którą ścieżką się idzie, finalnie i tak trafia się w to samo miejsce - gdzie z każdą myślą trzeba się mierzyć samotnie. A na zadane w głowie pytania nikt nie spróbuje nawet odpowiedzieć.
I jakie to gorzkie, gdy dając z siebie tyle, ile tylko można, w odpowiedzi otrzymuje się tylko głuchą, niespecjalnie kojącą ciszę.
Gdy na końcu języka ma się potężne poczucie straty, bo wierzyło się w coś, co być może nigdy nie istniało. Straty oprószonej rozczarowaniem.