Pachnący smutkiem deszcz.
Niepokój rosnący ukradkiem na każdym zakręcie nieparzystego zdania.
Ciepło bijące mimochodem, ulotne i kruche jak spokój.
Rosnący w aortach żar, chłodzony powierzchownie skoncentrowaną mieszanką zasad i powinności.
Smużki bezsilności rysujące słone odbicia gwiazd.
Winy niczyje i okrutnie namacalne ich skutki.
Rysy na szkle.
Świeże blizny na dnie duszy.