W emocje można ubierać się zupełnie jak w starannie dobierane stroje - jedne nadają się do pokazywania wszystkim, inne - nie. Niektóre przykleja się skrupulatnie na twarz, wplata we włosy i tylko drobne gesty mogą zdradzić, że to wszystko nie tak. Gesty, które trudno uchwycić.
Są też takie emocje, które przytula się ciasno do skóry, aż wsączą się niepostrzeżenie w krwioobieg. Nie dla cudzych oczu, nie do balansowania mimochodem pomiędzy słowami.
Czasem milczenie potrafi powiedzieć o wiele więcej. Jeśli tylko umie się słuchać.
A na skraju każdej kolejnej myśli czeka znak zapytania. Zaplątany, przykurzony, bez szans na odpowiedź.
sobota, 19 grudnia 2015
poniedziałek, 14 grudnia 2015
Przekłuty balon
Plany potrafią się rozpuszczać. Zupełnie jak przypadkowy okruch cukru, który mimochodem wpadł do gorącej kawy. I nikt nie zauważy, że nie ma po nim śladu.
A więcej naprawdę oznacza mniej. Czasami dużo znaczy dokładnie tyle samo, co nic. Pełnia przeplata się z próżnią. Uśmiech posypuje się łzami.
I kiedy dotyka się skraju ciszy, chciałoby się zachłysnąć każdą niepotrzebną myślą. By więcej nie wracała.
A na końcu drogi czeka tylko pokruszony, byle jak ułożony sen. Niecierpliwy jak dłoń ubrana w lęk.
A więcej naprawdę oznacza mniej. Czasami dużo znaczy dokładnie tyle samo, co nic. Pełnia przeplata się z próżnią. Uśmiech posypuje się łzami.
I kiedy dotyka się skraju ciszy, chciałoby się zachłysnąć każdą niepotrzebną myślą. By więcej nie wracała.
A na końcu drogi czeka tylko pokruszony, byle jak ułożony sen. Niecierpliwy jak dłoń ubrana w lęk.
poniedziałek, 30 listopada 2015
Gloomy
Sometimes you feel whole world around you has been frozen. And you're just like imprisoned - in your habits and everyday routine. In your mind. In your lost dreams - you've even forgotten most of them. You're steeped into nothing.
You can only keep breathing. With smile on your face. And only you know it's a fake.
And even if you win, you feel lost. And you feel just like a snowflake: small, out of control, easy to be trodden.
You can only keep breathing. With smile on your face. And only you know it's a fake.
And even if you win, you feel lost. And you feel just like a snowflake: small, out of control, easy to be trodden.
poniedziałek, 23 listopada 2015
Na zimową nutę
Pachnie prawdziwą, białośnieżną zimą.
I nawet na co dzień - po dokładniejszym przyjrzeniu - też jest już całkiem zimowo: spotyka się bałwany, królowe śniegu i sztywne ponad miarę sople lodu.
Sypie wokół ostrymi słowami, ciężkimi od chłodu spojrzeniami, tworzą się wszędzie zaspy bzdur.
A wątki są zbyt suche, zupełnie nie chcą skleić się w rozmowę.
I wcale nie potrzeba białego puchu za oknem, by poczuć chłód.
Ani mrozu, by stężało powietrze.
I nawet na co dzień - po dokładniejszym przyjrzeniu - też jest już całkiem zimowo: spotyka się bałwany, królowe śniegu i sztywne ponad miarę sople lodu.
Sypie wokół ostrymi słowami, ciężkimi od chłodu spojrzeniami, tworzą się wszędzie zaspy bzdur.
A wątki są zbyt suche, zupełnie nie chcą skleić się w rozmowę.
I wcale nie potrzeba białego puchu za oknem, by poczuć chłód.
Ani mrozu, by stężało powietrze.
poniedziałek, 19 października 2015
Zabawa w odkrywanie
Zabawa w odkrywanie czasami ma niewiele wspólnego z radością, która towarzyszy dziecku, gdy czas opowiada mu świat.
Bo można odkryć takie sekrety, których wygodniej było nie znać. Które chciałoby się natychmiast zapomnieć, wyrwać jak fragment papieru i spalić bezpowrotnie. Na pył.
Że 'lepiej' czasami oznacza 'gorzej'. Dużo gorzej.
Że cisza potrafi krzyczeć tak przeraźliwie, że nawet najgłębsze sny umykają w popłochu. Tuż przed zmierzchem.
Że można dotknąć momentu, w którym nie wiadomo nawet, dokąd i po co. I czy w ogóle kiedykolwiek.
Że pod dnem może kryć się drugie. A pod nim trzecie. I jeszcze jedno. I niezliczone ilości kolejnych. I nawet donikąd nie ma jak trafić. Ani rozbić się boleśnie i mieć poczucie, że to już. I czuć, że niżej upaść już nie można. Otóż można.
Wtedy zabawa zamienia się w naukę.
Naukę spadania.
Bo można odkryć takie sekrety, których wygodniej było nie znać. Które chciałoby się natychmiast zapomnieć, wyrwać jak fragment papieru i spalić bezpowrotnie. Na pył.
Że 'lepiej' czasami oznacza 'gorzej'. Dużo gorzej.
Że cisza potrafi krzyczeć tak przeraźliwie, że nawet najgłębsze sny umykają w popłochu. Tuż przed zmierzchem.
Że można dotknąć momentu, w którym nie wiadomo nawet, dokąd i po co. I czy w ogóle kiedykolwiek.
Że pod dnem może kryć się drugie. A pod nim trzecie. I jeszcze jedno. I niezliczone ilości kolejnych. I nawet donikąd nie ma jak trafić. Ani rozbić się boleśnie i mieć poczucie, że to już. I czuć, że niżej upaść już nie można. Otóż można.
Wtedy zabawa zamienia się w naukę.
Naukę spadania.
piątek, 21 sierpnia 2015
Wyliczam anioły
Mój ulubiony skrawek roku - jeszcze ciepły, soczysty, pachnący słońcem i kolorami, ale daje się już wyczuć nutkę chłodu, ostrego posmaku nocy i nadchodzących nieuchronnie jesiennych wiatrów. Słodko-gorzki kawałek czasu.
Na jego tle rysuję siebie. Palcem wodzę po płótnie utkanym z przemyśleń, wspomnień i niedokończonych jeszcze planów. Szkicuję swoje emocje, obrysowuję tęczą nastroje, dobieram do nich luźno splecione niedopowiedzenia. Na samym środku przyklejam spokój.
Biegam po chmurach, a ze słuchawek sączą się leniwie tylko dobre zaklęcia. Używam dobrych czarów profilaktycznie, na zapas. Tak na wszelki wypadek. Wyliczam w myślach wszystkie anioły, które znam. Punktuję bezgłośnie miejsca, w których czuję się bezpieczna. Uśmiecham się w myślach do twarzy, na które lubię patrzeć.
Rozjaśniam szeptem te najciemniejsze zdania, by zmieniły swój kształt. By dały się wreszcie ugłaskać. Trącam czubkiem języka te najsłodsze ze snów.
Na jego tle rysuję siebie. Palcem wodzę po płótnie utkanym z przemyśleń, wspomnień i niedokończonych jeszcze planów. Szkicuję swoje emocje, obrysowuję tęczą nastroje, dobieram do nich luźno splecione niedopowiedzenia. Na samym środku przyklejam spokój.
Biegam po chmurach, a ze słuchawek sączą się leniwie tylko dobre zaklęcia. Używam dobrych czarów profilaktycznie, na zapas. Tak na wszelki wypadek. Wyliczam w myślach wszystkie anioły, które znam. Punktuję bezgłośnie miejsca, w których czuję się bezpieczna. Uśmiecham się w myślach do twarzy, na które lubię patrzeć.
Rozjaśniam szeptem te najciemniejsze zdania, by zmieniły swój kształt. By dały się wreszcie ugłaskać. Trącam czubkiem języka te najsłodsze ze snów.
niedziela, 12 lipca 2015
Od siebie samej
Wsłuchuję się w czas. Dotąd nie sądziłam, że potrafi być aż tak ironiczny. I nie wierzyłam, że sama zmienię się aż tak.
Można mieć wszystko z jednoczesnym poczuciem, że nie ma się niczego.
Można uśmiechać się szeroko i czuć, jak w tym samym momencie gdzieś na dnie duszy umiera kolejne z marzeń.
Można budzić się w środku nocy z przerażającym brakiem powietrza w płucach.
Można mieć obok siebie najprawdziwsze anioły i mimochodem sprawić, by były bliskie ucieczki. Bo świat toczy się tak bardzo na opak.
Czasami też chciałabym uciec. Od siebie samej.
Można mieć wszystko z jednoczesnym poczuciem, że nie ma się niczego.
Można uśmiechać się szeroko i czuć, jak w tym samym momencie gdzieś na dnie duszy umiera kolejne z marzeń.
Można budzić się w środku nocy z przerażającym brakiem powietrza w płucach.
Można mieć obok siebie najprawdziwsze anioły i mimochodem sprawić, by były bliskie ucieczki. Bo świat toczy się tak bardzo na opak.
Czasami też chciałabym uciec. Od siebie samej.
poniedziałek, 15 czerwca 2015
Niemagicznie
Nie potrafię zmienić czarnego w białe.
Złamała mi się różdżka. A czary prysły, nim jeszcze zdążyły się stać. Magia wyparowała zupełnie niemagicznie. Zapewne o świcie.
Za dużo w moim świecie nierozpoczętych snów. Niewypitych kubków kawy i wieczorów, na które nie ma komu czekać. Za dużo pojedynczych zmrużeń oczu. Za mało słów.
Kiedyś wierzyłam. Jeszcze zupełnie niedawno snułam sieć z niedopowiedzeń i znaków zapytania. Takich, które zabarwiało się szczyptą nadziei i całym mnóstwem rozmarzenia.
Dzisiaj zanurzam dłonie w pustkę. Próżnia szczelnie owija mnie niczym kokon. Murem odgradza od obrazów, które pojawiały się za zasłoną rzęs.
Dzisiaj w moim świecie pada deszcz.
Złamała mi się różdżka. A czary prysły, nim jeszcze zdążyły się stać. Magia wyparowała zupełnie niemagicznie. Zapewne o świcie.
Za dużo w moim świecie nierozpoczętych snów. Niewypitych kubków kawy i wieczorów, na które nie ma komu czekać. Za dużo pojedynczych zmrużeń oczu. Za mało słów.
Kiedyś wierzyłam. Jeszcze zupełnie niedawno snułam sieć z niedopowiedzeń i znaków zapytania. Takich, które zabarwiało się szczyptą nadziei i całym mnóstwem rozmarzenia.
Dzisiaj zanurzam dłonie w pustkę. Próżnia szczelnie owija mnie niczym kokon. Murem odgradza od obrazów, które pojawiały się za zasłoną rzęs.
Dzisiaj w moim świecie pada deszcz.
czwartek, 21 maja 2015
Narysuję sobie dzień
Przeciągnąć leniwie myśli z lewej do prawej. Rozłożyć je w tęczę, ukradkiem ponawlekać na słowa. Szeptem zaklęte w tajemnice.
Narysować sobie dzień w dowolnie wybranym kolorze. Może być nawet nieco krzywo. Bez szablonów i pytań, czy jest jak należy. Dzień niepodobny do niczego.
Zachłannie spijać z cudzych słów to, co jasne i czyste. Co sprawia, że czas ukradkiem nabiera smaku dojrzałych malin w środku lata.
Przytulić się do ciszy. Głaskać rzeczywistość pod włos. Choć przez chwilę poczuć, jak to jest nie musieć.
Narysować sobie dzień w dowolnie wybranym kolorze. Może być nawet nieco krzywo. Bez szablonów i pytań, czy jest jak należy. Dzień niepodobny do niczego.
Zachłannie spijać z cudzych słów to, co jasne i czyste. Co sprawia, że czas ukradkiem nabiera smaku dojrzałych malin w środku lata.
Przytulić się do ciszy. Głaskać rzeczywistość pod włos. Choć przez chwilę poczuć, jak to jest nie musieć.
niedziela, 1 lutego 2015
Niespełnialne
Nic nie jest nienaruszalne ani całkowicie pewne. Radość, przyjaźń, życie. Tylko zmienność jest stała.
Czasem myślę sobie, że w pewnych kwestiach otrzymałam dużo więcej niż zasłużyłam. Że pospadały na mnie dary od losu, o jakich nawet nie śmiałam śnić. I natychmiast obudziły się pytajniki z tyłu głowy. Pytajniki bez szans na wygaszenie.
Pomyślałam sobie dzisiaj, że może to nie jest do końca takie czarno-białe. Bo w innych kwestiach straciłam tak wiele, musiałam oddać na tyle dużo, że żaden z moich koszmarów nie byłby w stanie tego pomieścić. A jednak się stało i dzieje się co jakiś czas na nowo. W sercu, w myślach, w namacalnych fizycznie chwilach.
Czasem chciałabym odpocząć od siebie samej. Spakować trochę wolnego czasu, dobrą książkę i butelkę czerwonego wina i uciec chociaż na tydzień. Od siebie. Życzenie z serii niespełnialnych.
Czasem myślę sobie, że w pewnych kwestiach otrzymałam dużo więcej niż zasłużyłam. Że pospadały na mnie dary od losu, o jakich nawet nie śmiałam śnić. I natychmiast obudziły się pytajniki z tyłu głowy. Pytajniki bez szans na wygaszenie.
Pomyślałam sobie dzisiaj, że może to nie jest do końca takie czarno-białe. Bo w innych kwestiach straciłam tak wiele, musiałam oddać na tyle dużo, że żaden z moich koszmarów nie byłby w stanie tego pomieścić. A jednak się stało i dzieje się co jakiś czas na nowo. W sercu, w myślach, w namacalnych fizycznie chwilach.
Czasem chciałabym odpocząć od siebie samej. Spakować trochę wolnego czasu, dobrą książkę i butelkę czerwonego wina i uciec chociaż na tydzień. Od siebie. Życzenie z serii niespełnialnych.
poniedziałek, 5 stycznia 2015
Cichodobrze
Zawijam się w czas. Niczym w najczulszy kokon.
Jest mi cichodobrze. I szeptem usiłuję namówić chwilę, by nieco się u mnie zasiedziała. By potrwała kilka chwil, ukradkiem zapadając się między puchate poduszki.
Rozczesuję chmury rozciągnięte na moim niebie niczym skrzydła. Duże, bezpieczne, zwyczajnie dobre.
Zamykam oczy zawsze wtedy, gdy przez aorty przepływa smużka radości. Gdy płatki śniegu układają się tylko dla mnie w miękki wzór.
W przytulnym kąciku, za ostatnim ostrym zakrętem, gdzieś między ziarenkami kawy a utkanymi naprędce słowami, jestem. Po prostu jestem.
Trwam.
Jest mi cichodobrze. I szeptem usiłuję namówić chwilę, by nieco się u mnie zasiedziała. By potrwała kilka chwil, ukradkiem zapadając się między puchate poduszki.
Rozczesuję chmury rozciągnięte na moim niebie niczym skrzydła. Duże, bezpieczne, zwyczajnie dobre.
Zamykam oczy zawsze wtedy, gdy przez aorty przepływa smużka radości. Gdy płatki śniegu układają się tylko dla mnie w miękki wzór.
W przytulnym kąciku, za ostatnim ostrym zakrętem, gdzieś między ziarenkami kawy a utkanymi naprędce słowami, jestem. Po prostu jestem.
Trwam.
Subskrybuj:
Posty (Atom)