Gdybym umiała kraść czas, chowałabym go we wszystkich kieszeniach, jakie mam. Ukradkiem mogłabym go dotykać opuszkami palców i czuć, że stale go mam.
Wtedy snułabym całe setki planów, które teraz czekają na swoje kiedyś.
Zapisywałabym tysiące kartek, które teraz cierpliwie chłoną kurz.
I wierzyłabym w mnóstwo rzeczy, na które teraz brakuje wiary.
Gdy dostaje się w pakiecie całe dwa dni, gdy musi się o wiele mniej niż zazwyczaj i można zaszyć się w swoim małym mieszkaniu i chociaż raz móc wybrać, na co straci się czas... wybrałam znowu "kuchnioterapię". Gotowanie mnie uspokaja. Pokazuje, że jeszcze cokolwiek potrafię. Że umiem zrobić coś, co kończy się przyjemnością.
Cosie z mijającego weekendu można podejrzeć tutaj: klik!