Żyjemy w dziwnych czasach. Wiecznego niedosytu, niespełnienia, stałego wgapiania się w pojutrze, z absolutnym pominięciem tego, co ma się teraz.
Tak łatwo jest wmówić sobie, że jest się nie dosyć dobrym. Nie pasującym do oczekiwań. A więc niepotrzebnym.
Wiem to, bo sama zdołałam sobie to wmówić na tyle mocno, że każdy moment, gdy coś ważnego dzieje się inaczej niż założyłam, ściąga mnie na samo dno.
Każda sytuacja, gdy czegoś nie wiem i nie umiem, a czuję, że powinnam, odbija się w moich myślach na bardzo długo.
Mimo, że rozum wie, że nie da się być perfekcyjnym i pewnie nawet nie ma sensu takim być... emocje jeszcze nie zawsze chcą to przyjąć.
A kiedy dołoży się do tego namacalny smutek, pustka opierająca się o wszystkie cztery ściany i cisza sącząca się do każdej kawy, łatwo jest uwierzyć, że nie pasuje się do niczego.
Że jest się zupełnie nie na miarę.