Udawać umiem, ale coraz częściej mi się nie chce. Zwyczajnie nie wiem, po co miałabym to robić.
Uśmiechać się przez łzy też umiem, ale to wymaga dużo siły. A tej nie chcę marnować, gdy nie muszę.
Starać się też potrafię, ale czasem nie widzę różnicy w efektach. Więc odpuszczam.
Marzyć...? Coraz częściej nie umiem. I jakoś da się z tym żyć. Jakoś.
P.S. Mały, puchaty ktoś naprawdę potrafi ogrzewać chłodne myśli: klik!