Świat staje na opak, a pewne rzeczy dzieją się w poprzek czasu.
A ja nie lubię nie rozumieć.
Rozmarzyłam się, że między jednym oddechem a drugim poczuję spokój i sens. Że znaki zapytania kiedyś wreszcie zechcą się wyprostować. Póki co wyrosły koło nich wykrzykniki. Ciągle zastanawiam się, kiedy nadejdzie czas, by postawić kropkę. Tę absolutnie domykającą rozdział.
Bywa, że logika ironicznie śmieje mi się w twarz. Odwraca się bez ostrzeżenia i drwi. Bywa.
I powoli przestaje mi się chcieć. Szukać sposobu, wyjaśniać, omijać to, czego rozwiązać się nie da.
Znowu pojawia się poczucie, że wiele rzeczy jest nie tak, jak miało być.
Zdaje się, że nazywa się bezsilność.
I coraz częściej dociera do mnie, że coraz mocniej nie jestem dobra.