Zapadanie się w czas niczym w przesadnie miękki kokon wycisza. Można wtedy pochylić się nad każdą ważniejszą chwilą i zdecydować, co można już zostawić za sobą - bo spełniło już przypisaną sobie rolę.
Powoli, godzina po godzinie, przypominam sobie, co tak naprawdę jest dla mnie ważne. I czym nie powinnam zaprzątać sobie ani jednej myśli więcej.
Są pytania, które przestałam już zadawać. Bo nie znajdę odpowiedzi wtedy, gdy tak usilnie na nie czekam. Czas przyniesie je sam. Kiedyś.
Powoli rozjaśniam swój mały, mikroskopijny wręcz, horyzont.