Kiedy dawno postawione znaki zapytania przeradzają się w wykrzykniki, a na rozjaśnienie myśli nie pomaga ani martini, ani kolejna tabliczka czekolady, zapala mi się w głowie czerwona lampka.
Która ostrzega mnie przede mną.
Już nie pytam siebie, po co mi to wszystko, bo nie mam już nawet złudzeń, z których mogłabym się jeszcze okraść. Ani planów tak naiwnych, że prawie śmiesznych.
Tuż pod skórą osiada pustka. I gorycz na samym brzegu warg.