Trochę ze zdziwieniem, a nieco ze zniecierpliwionym oczekiwaniem odkrywam, że nareszcie zaczynam ogarniać.
Że w końcu wcielam dawno postanowione plany w swoje dzisiaj. Że to, co obiecałam sobie jakiś czas temu - by uchronić siebie samą - nareszcie zaczynam spełniać.
W końcu przypominam sobie, jak to jest oddychać. I jak można chwytać w garść czas, gdy sen zapomniał do mnie drogi.
Nareszcie gotuję, smakuję, wnikam w zapachy całą sobą.
Ustawiam swój świat na właściwym miejscu. Porządkuję, układam, nadaję pokrzywionym pomysłom właściwy tor. Segreguję wszystko, co znajduję na swojej drodze. Rzeczy zbędne lub przyciężkie fruną ze świstem hen, daleko. Nie chcę ich już obok siebie.
I znowu zaczęłam śpiewać między pisanymi naprędce wierszami.