niedziela, 31 stycznia 2016

Skradziony czas

Gdybym umiała kraść czas, chowałabym go we wszystkich kieszeniach, jakie mam. Ukradkiem mogłabym go dotykać opuszkami palców i czuć, że stale go mam.
Wtedy snułabym całe setki planów, które teraz czekają na swoje kiedyś.
Zapisywałabym tysiące kartek, które teraz cierpliwie chłoną kurz.
I wierzyłabym w mnóstwo rzeczy, na które teraz brakuje wiary.
Gdy dostaje się w pakiecie całe dwa dni, gdy musi się o wiele mniej niż zazwyczaj i można zaszyć się w swoim małym mieszkaniu i chociaż raz móc wybrać, na co straci się czas... wybrałam znowu "kuchnioterapię". Gotowanie mnie uspokaja. Pokazuje, że jeszcze cokolwiek potrafię. Że umiem zrobić coś, co kończy się przyjemnością.
Cosie z mijającego weekendu można podejrzeć tutaj: klik!

środa, 20 stycznia 2016

sobota, 16 stycznia 2016

revery

rozchylam rzęsy
i pachnie dom
ciepłym słowem

więc grzeję czas
na przekór myślom
złożonym wspak

wymyślam sens
półtorej minuty
przed

i wszystko mam
i nie mam nic
a trwam

Bazgroł przy kubku kawy z kardamonem i waniliowych świecach. Przy zamyśleniu do granic i bezgranicznym zdumieniu. Przy cieple kociego futerka i stygnących rogalików z jabłkami. Przy czasie wykradzionym rozpędzonej codzienności.

środa, 13 stycznia 2016

Jest jak zwykle.

Wiem już, jak to jest czuć, że stapiam się z tłem.
I jak to jest zdarzać się innym ot, tak. Mimochodem.
Czasem nawet bez czapki - niewidki można zniknąć. Zupełnie.
Wśród rzeczy mniej i bardziej ważnych coraz więcej przytrafia się takich, które są całkowicie obojętne.
Na pozór zwyczajnie. Na pozór jest jak zwykle.
To tylko próżnia ciasno przytula się do skroni.