wtorek, 14 sierpnia 2018

missed

Co jeszcze nie było poplątane, zamotało się w ciasny supeł. A ja czuję, jakbym była uwikłana w jego środku.
Co wydawało się, że już prawie mnie nie dotyczy, wybudziło się z dosyć płytkiej drzemki.
Co miało koić, uwiera. Co miało zniknąć, uparcie trwa. Co miało wreszcie się pojawić, niezmiennie się nie zjawia.
Na przemilczenia i cierpliwość coraz częściej brakuje mi sił. Na zachowanie pozorów tym bardziej.
Gorzki schyłek lata przede mną.
Parę ważnych momentów zwyczajnie przegapiłam.

sobota, 4 sierpnia 2018

Z własną twarzą w tle

Od czasu do czasu dopada mnie myśl, że nadszedł już ten moment, gdy na pewne rzeczy należy się już tylko zgodzić. Przyjąć je takimi, jakie są i bez względu na to, że nijak nie przystają do oczekiwań i wyobrażeń, przestać szarpać się z losem (i trochę z sobą) o coś, czego i tak z nie wiadomo jakich powodów nie można otrzymać.
Może trochę zaczynam się poddawać. A może składam broń zbyt późno. Nie wiem, która droga to błąd, a przy której powinnam uparcie trwać. I pewnie nigdy nie otrzymam jedynej słusznej odpowiedzi.
A może powinnam patrzeć trochę przez palce na mój świat...? Bo im bardziej mu się przyglądam, tym bardziej mam poczucie, że nie jest mój. Że ktoś wrzucił mnie do cudzej bajki i za moment z niej ucieknę. Tyle tylko, że ten moment nie nadchodzi, a ja już jestem zmęczona wiarą w to, że wyskoczę z tego świata.
Świata, w którym własna twarz przemyka gdzieś w tle.