środa, 26 kwietnia 2017

expectations

There are so many pieces from so many stories, but not mine.
Like puzzles you can't manage to make all together. Like problems not to be solved.
I've heard once, that everything passes you by, so problems are going to run away too.
There aren't never-ending stories. Never.
So maybe sometimes you need just breathe. Without all these rules or explanations back in your head.
Maybe sometimes you need just live. And expect nothing more.

piątek, 21 kwietnia 2017

...so close.

Silence may tell you everything. Even more than any words.
Can make you calm, when the whole world is runnin' to nowhere.
Silence can lie to you - 'cause you don't know, but only suppose.
You can wear silence everyday, like the best dress you have ever had. You can smell it, taste and even squeeze or hold tight.
Silence may be a perfect mask. To avoid some questions and explanations. To pretend that everything's gonna be alright.
To hear your own breathe.
To run away.
My silence is so close, just underneath my skin.

sobota, 15 kwietnia 2017

...tu chodzi o nadzieję.

Przy okołoświątecznych czynnościach przysiadłam na chwilę, zaczytałam się i zasłuchałam w coś mądrego i ze zdumieniem odkryłam, że uleciało mi kilka godzin. Już bezpowrotnie.
I w związku z tym albo zarwę noc, albo z czymś nie zdążę. Z myciem podłóg na przykład. Albo z nadzwyczajnym szorowaniem wszystkich powierzchni w kuchni.
Ze wzruszeniem ramion uznałam, że nocy zarywać nie zamierzam.
Przecież nie o wypastowane podłogi tu chodzi. Ani o sterylnie pachnące kąty.
Nie chodzi też o górę jedzenia, z którą za chwilę nie będzie co zrobić. Ani o potrawy, które przygotowuje się długimi godzinami po to tylko, by mieć poczucie wypełnionego obowiązku. Nie ważne nawet, czy dobrze.
Tu chodzi o nadzieję.
Nie tą głupią, poplątaną z naiwnością, na której buduje się głupie decyzje i niepotrzebne nikomu plany.
Nie taką, która zwalnia nas z myślenia i przy której zawsze znajduje się argument z serii 'jakoś to będzie'.
Chodzi o tę nadzieję, która nie pozwala upaść na samo dno, gdy wokół jest wyjątkowo trudno i źle. Smutno do szpiku kości.
O taką nadzieję, która uczy nie rozumieć, ale - mimo wszystko - znieść i wytrzymać. Bo wtedy dajemy sobie czas, by urosnąć w siłę i podnieść się z kolan.
O taką nadzieję, która rodzi się wiosną w sercu i dojrzewa przez długie lata. Która roztapia najzimniejsze lęki. I - mimo stale obecnych obaw - oswaja czas.
I takiej nadziei sobie życzę. I Wam również - bez względu na to, w co wierzycie i co jest dla Was ważne.